4 paź 2021

rozdział drugi

 "Czy przed upadkiem odważysz się spojrzeć jej prosto w oczy?"



D O K U

    Natarczywe spojrzenie Ao ścierało się ciemnymi oczyma Hidekiego i chociaż od jego wejścia do gabinetu Kage minęła chwila, żadne z nich się nie odezwało. Nie pierwszy raz się spotykali, ale pierwszy podczas jakiego Doku patrzył z wyższością na Ao, pomimo tego, że to jednooki tymczasowo zajmował fotel byłej Kage.

    Cztery doby – tyle czasu minęło odkąd Doku poinformował listownie mężczyznę o swojej decyzji. Nie pozostawiał nikomu złudzeń, że nie zamierzał zostać szóstym Mizukage, a pomimo tego wezwali go… Zignorowali jego odmowę, odwołując się do wydarzeń z przeszłości, o których mieli zaledwie mgliste wyobrażenie. W świetle obecnego dnia, Hideki był dla nich bohaterem, który walczył z decyzjami Yagury. Był jednym z pierwszych shinobi jaki chciał zaprzestania krwawych egzaminów. Poświęcił temu życie, jednak tamten rozdział już miał za sobą. Nie tylko wojna, ale i czas pozbawiły jasnowłosego Kirijczyka pasji, jaką wkładał w walkę o Kiri.

    Usta Ao drgnęły, układając się w wymuszonym uśmiechu, a sama ta próba zamaskowania jego prawdziwego charakteru sprawiła, że Hideki poczuł mdłe rozbawienie. 

    — Wyglądasz lepiej… — Były doradca Mei Terumi nie musiał przyglądać się ciału stojącego przed nim kompana, by przypomnieć sobie, że samo stanie zaledwie parę dni wcześniej dla mężczyzny było niezwykle trudne. Sam fakt, że Doku będąc tam, nie wspierał się o kulach był dowodem na to jak dobrze ukrywał ból. Ao zamilkł, dając mu szansę na reakcję, ale gdy ta nie nadeszła, ściągając brwi, ponownie zabrał głos. — Otrzymałem twoją odmowę… — Przeszedł do konkretów. — Nie przyjmę jej…

    Krótkie, urwane sapnięcie wyrwało się spomiędzy ust Hidekiego.  Nie przypominało to śmiechu, ale pobrzmiewało w nim rozbawienie i politowanie. Zaskakującym było to, że właśnie takiej odpowiedzi mężczyzna się spodziewał po byłym kompanie.

    — Rób, co chcesz… — Głos jasnowłosego był apatyczny. Nie zamierzał zmienić poprzednio podjętej decyzji, tym bardziej, że zaledwie parę dni dzieliło go od momentu, w którym chciał opuścić Kiri. Jego nozdrza zafalowały, gdy nabrał przez nie głębszego oddechu. Mięśnie ciała napięły się, gdy próbował zapanować nad myślami jakie na krótko zawładnęły jego umysłem. Nad koszmarami, które ostatnimi czasy nie pozwalały mu spać. Powieki zmrużyły się, a spojrzenie ciemnych oczu osunęło nisko na biurko. Musiała minąć chwila, by znowu spojrzał na siedzącego naprzeciwko Ao.

    — Nie mogę cię do niczego zmusić… 

    — To nie zmuszaj… — Hideki wszedł mu w słowo, a baryton jego głosu był mniej przyjemny. Kirijczyk nie należał do osób rozmownych i tym bardziej nie lubił się powtarzać – stawał się wtedy rozdrażniony.  — Lub sam obejmij to cholerne stanowisko… — Brwi jednookiego momentalnie powędrowały ku górze. Doku nie był pewien, czy stało się tak przez oburzenie, faktem, że mu to zaproponował, czy przez zaskoczenie. Od wygrania wojny minęło parę tygodni. Wioska potrzebowała kompetentnego przywódcy, a nie bandy idiotów, którzy z upartością brnęli do tego, by szóstym Mizukage został były zbieg, który za smarkacza zapoczątkował istnienie w Kirigakure ruchu oporu przeciwko Yagurze.

    — Z naszej dwójki Hideki... — Niebieskowłosy nabrał powolnie powietrza do płuc, urywając na moment zdanie. Uspokajał oddech. — To ty, się do tego bardziej nadajesz…

    — Pierdolenie… 

    — Czyżby? Gdy walczyliśmy o lepszą przyszłość dla Kiri, nie przejawiałeś takiej niechęci. — Ao zdawał się być już spokojniejszy niż przed momentem. Przeszywając ciemnymi oczyma pociętą bliznami twarz Doku, przełknął ciężko ślinę. — Mieliśmy marzenia… Plany…

    — Terumi je spełniła… — Doku nawet nie był ostrożny w używaniu imienia zmarłej. Ostatecznie to ona osiągnęła to, o co podziemny ruch oporu walczył. Nawet jeśli ona była tylko tą, która podpisywała dekrety, a oni tymi którzy przelewali za nie krew. Marzenia i wizje, o których mówił Ao były czymś co kiedyś takich jak oni pchało do przodu.

    —  A ty masz szanse je kontynuować! Myślisz, że wprowadzone przez Terumi zmiany, długo się utrzymają? — Jednooki próbował go prowokować, z podniesionym głosem mówiąc o czymś, co nie robiło na jasnowłosym już wrażenia. Kirijczycy byli narodem, jaki pomimo koszmaru związanego z dawnymi tradycjami, cenili je. Nie od dziś było wiadomo, że wielu uważało tamten etap rozwoju wioski za lepszy. Krwawe egzaminy czyniły ich Shinobi silniejszymi… Ale w czyich oczach? — To jest szansa. Powinieneś ją traktować jak pierdolony zaszczyt. Jeśli nie dla siebie, to dla wioski. —Przekleństwo nie zmierziło Hidekiego, którego wzrok osunął się leniwie do blatu biurka, potem do podłogi. Wraz z ruchem głowy, którą obrócił nieznacznie w bok, jego oczy przeniosły się gdzieś w bliżej nieokreśloną przestrzeń.

    — Hn. — Jedynie ciemniejące od napięcia tęczówki Doku się poruszyły, przesuwając na sam skraj białek. Spojrzenie jego i niebieskowłosego znowu się starły. Na boku odsłoniętej, masywnej szyi zaczęła drgać żyłka, ale to jeszcze nie był moment, w którym Ao wyprowadziłby Hidekiego z równowagi. — Nie zmienię decyzji…

    — Hideki... — Dłonie jednookiego jakie ułożone miał na blacie biurka, zacisnęły się powolnie, bielejąc od siły jaką w to wkładał. Powstrzymywał się i potrzebował chwili, aby jego ręce na nowo się rozluźniły. — Uparty z ciebie skurwysyn… — Wraz z rozbawionym uśmiechem, pokręcił głową z niedowierzaniem. Jego reakcja nijak nie wpłynęła na jasnowłosego. Nie wzdrygnął się i nie potraktował tego, jako obrazę. Niecierpliwił się, ale milczał. Nie miał nic więcej do powiedzenia… To co miało zostać powiedziane, zostało powiedziane. Nie było sensu udawać, że jeszcze mu na tej wiosce zależało. — Wioska nie może funkcjonować bez Kage… A w tym momencie najlepszą opcją jesteś ty… 

    — Nie jestem… — mruknął stanowczo, uważając, że ta decyzja już zapadła, a jego obecność tam była stratą czasu…  Zwłaszcza że Ao potraktował jego odpowiedź jako dobry żart. Hideki nawet nie stłumił w sobie pełnego ironii sapnięcia.

    — Oczywiście… 

___________________

    Palce uniesionej ku górze dłoni przysłaniały mu widok na pomieszczenie, w jakim się znajdował. Urwany oddech zdawał się głośniejszy od deszczu, który uderzał o szyby okien. Miał otwarte oczy, ale nie widział niczego. Jego spojrzenie zastygłe w bez ruchu, nie dostrzegało kształtów mebli, które znajdowały się w ciemnym salonie. Cały ten czas jego własny umysł podsuwał mu obrazy jakie zaledwie przed momentem sprawiły, że zerwał się ze snu. Ciało, okryte kołdrą od pasa w dół, zasnute miał cienką warstwą potu. Drżało i było pokryte gęsią skórką. W uszach odbijał mu się dźwięk szybko bijącego serca. Krew krążyła niespokojnie w jego żyłach.

    Hideki znajdował się na granicy snu i jawy, bo chociaż był obudzony, to stale powracał wspomnieniami do tego, co przed momentem widział i czuł… Wszystko jakby w spowolnionym tempie przedstawiało wojnę. Moment, w którym ciężkie ciało Kumokańczyka padło na ziemię, dogorywające i zakrwawione. I chociaż wtedy już się nie uśmiechał, to w koszmarze nie przestawał tego robić. Oboje tonęli we krwi, jaka zewsząd ich otaczała. Było cicho. Pole walki wymarło. Była też ona. Nie widział jej twarzy, bo stała obrócona do niego plecami. Ilekroć próbował przypomnieć sobie szczegóły tego jak wyglądała, wszystko stawało się niewyraźne. Nie musiał się wysilać, by zrozumieć kim była. Kogo przedstawiała postać, do której, ilekroć sięgał, oddalała się. Za każdym razem, gdy w marze sennej próbował ją wołać, jego głos zamierał w jego gardle…

    —  Hmmm… — Dźwięk wydostający się z jego gardła, przypominał bardziej charkot, spowodowany tym, że chwilę temu spał. Zniekształcony, pomógł mu wypuścić powietrze z płuc, gdy ciężej odetchnął. Dłoń, którą zasłaniał oczy, przesunęła się po nich ciężko, ocierając mokre powieki, potem wilgotne policzki. Po tak wielu nocach, Hideki nie był już pewien czy były to łzy, czy pot. Słabość, którą objawiał, była czymś czego na co dzień nie akceptował. —  Kurwa… — Niskie przekleństwo nadal niewyraźne wydostało się spomiędzy jego ust. W jego głowie panował chaos, a to z kolei sprawiało, że odczuwał ćmiący ból w tyle czaszki. — Cztery, pierdolone godziny… — Uświadomił sobie, że właśnie tyle spał, gdy dojrzał godzinę na zegarze naściennym, a z niego jego zamglone koszmarem oczy, osunęły się na ledwie widoczny pakunek. Ten sam, jaki oddał mu Shibakuchi…

    Kanciasta łapa zacisnęła się na połach pościeli, która leżała na jego nogach. Mocniej i szczelniej, wypełniając przerwy pomiędzy jego palcami. Z każdą sekundą, z jaką wpatrywał się w zawiniętą w kawałek materiału broń, jego oddech stawał się głębszy. Jego oczy otwierały się coraz szerzej, gdy w końcu, silnym ruchem dłoni odrzucił kołdrę na bok. Gołe stopy zetknęły się z posadzką. Wraz z grymasem bólu na twarzy, podniósł się ku górze i pokierował do łazienki, by ukoić rozpalone ciało. Myśl, że chłodny prysznic zmyje z niego niepokój i ukoi szalejący w głowie chaos była pełna nadziei. Ta jednak szybko zniknęła, gdy nawet po dłuższym czasie, tak się nie stało. Nie przejmował się tym, że pozostawiał za sobą mokre ślady stóp, szukając ubrań jakie mógł na siebie nałożyć. Nie zamierzał już spać… 


    Jasne włosy opadały na czoło pod naporem wilgoci. Z napiętego karku spływały kropelki wody, mocząc biały podkoszulek. Ciężkim ruchem ręki, w której trzymał złożone ubranie, wepchnął je do plecaka. Ten znajdował się pomiędzy jego nogami, na ziemi. Mężczyzna siedział na skraju rozłożonej sofy, na jakiej nadal leżała skopana w kąt pościel. Sińce pod oczami stały się mniej widoczne, gdy mężczyzna rozbudził się kubkiem czarnej kawy. Ruchy miał nadal sztywne, a oddech pomimo czasu jaki minął od obudzenia, nadal nierówny. Szczęki zaciskał tak mocno, że w policzkach powstały dołeczki, a dziąsła paliły pod naporem zębów. Jego ciało było pochylone do przodu, a głowa znajdowała się nisko na wysokości barków. Cisza, jak jeszcze nigdy, przeszkadzała mu.

    Minęły już dwie godziny od momentu, w którym zrywając się ze snu, próbował przekonać sam siebie, iż dręczące go koszmary były jedynie obrazami usnutymi przez jego wyobraźnię. I chociaż od wojny nie było ani jednej nocy, którą spokojnie by przespał – to właśnie ta była jedną z gorszych.  Dłonie nadal lekko mu drżały, nadal odczuwał brak snu. 

    — Kurwa… — warknął cicho pod nosem, sapiąc przy tym ciężej, gdy pusta dłoń zaparła się o wyższą część uda i potarła o nie. Świtało, gdy zaciskając palce na dwóch sznurkach plecaka, pociągnął za nie, szczelnie go zamykając. Podnosząc się ku górze poczuł szarpnięcie w udzie, co sprawiło, że na ponurej twarzy pojawił się grymas bólu. —  Mmmmm… — Przeciągły pomruk wydostał się z gardła. Doku zachwiał się, ale ustał w pionie postępując krok ku leżącym niedaleko katanom. Wystarczyło, by się obrócił, a dostrzegłby stojącego w progu kawalerki bruneta. Słyszał jak wchodził do środka. Wyczuł jego czakrę już wcześniej. Stał za jasnowłosym z założonymi na piersiach rękoma, obdarzając przyjaciela pełnym zmartwienia spojrzeniem.

    — Paliło się u ciebie światło. —  Nanao nigdy nie musiał się tłumaczyć Hidekiemu, ale zdecydował się właśnie od tego zacząć rozmowę.

    —  Ta… — Krótkiej odpowiedzi, która padła spomiędzy pokiereszowanych ust Hidekiego towarzyszył dźwięk wsuwanej do pochwy katany. Nie dodawał nic więcej, by Nakamura mógł mówić dalej. Brunet poruszył się, stawiając najpierw jeden, a potem kolejny krok, ręce rozplatając, by zaraz wsunąć dłonie w kieszenie spodni.

    — To dzisiaj? —  Zapytał, ale Hideki mu nie odpowiedział. Bił od niego spokój, a dłonie już nie drżały. Włożył dużo wysiłku w to, by Nakamura tego nie dostrzegł. Koszulka na karku mężczyzny przyklejona do skóry przyjemnie go chłodziła zamiast sprawiać dyskomfort. —  Jeśli chcesz, mogę ci pomóc ją znaleźć… — Odezwał się znowu brunet, unosząc przy tym ciemne brwi ku górze. —  Masz mało informacji, stary…

    — Wystarczająco… — Dopiero wtedy spojrzenie jego i Nanao się spotkały. Jasne brwi Hidekiego były rozluźnione, a spojrzenie nie tylko zmęczone, ale i obojętne. Leniwym ruchem dłoni, sięgnął do karku, pocierając go w taki sposób, że szorstkie palce wsunął pod poły koszulki. —  Sam to zrobię…  — Opuścił rękę z szyi, układając ją wzdłuż ciała, spojrzeniem przesuwając po przygotowanych rzeczach, jakby oceniając czy wszystko miał gotowe.

    — No, dobraaa … — Brunet westchnął w nerwowym odruchu. Wiedział, że przychodząc tam miał ostatnią szansę na to, by porozmawiać z przyjacielem, choć to nigdy nie było najłatwiejsze. Brunet potarł dłonią o dłoń. —  Co, jeśli ta dziewczyna nie żyje? —  Jedno zdanie wystarczyło, by przyciągnąć uwagę Hidekiego. Nagle wspomnienia koszmarów, które dręczyły go co noc, zamajaczyły przed jego oczyma. Chwila spokoju, jaką przyniosła mu gadatliwość Nanao, zniknęła. Brązowe oczy Doku pociemniały. Nie powinno było mu tak zależeć na młodej Shibakuchi, oraz obietnicy złożonej jej bratu, ale mrowienie sunące po jego kręgosłupie zdradzało jednak fakt, że było inaczej. Uwaga i ostrożność obudziły się w nim, wraz powolnie wciąganym oddechem do płuc. —  Rozmawiałem z Ao… Nie mówiłem mu o niej. To twoja sprawa, ale gdybyś się chociaż zastanowił nad… — Krótkie, pełne rozbawienia sapnięcie wydobyło się spomiędzy nozdrzy Hidekiego. Tyle mu wystarczyło. Leniwy uśmiech nie dotarł do jego oczu.

    — Znajdzie ją dla mnie?

    — Może…

    — Nie obchodzi mnie propozycja Ao… — Uśmiech powolnie nikł na poszarpanych blizną wargach Hidekiego. Wiedział, że Nanao miał w tym swój własny interes i chociaż był mu przyjacielem, nawet on nie mógłby wpłynąć na zmianę jego decyzji. —  A dziewczynę znajdę sam... —  Nie chodziło jedynie o sam fakt braku poczucia przynależności do Kiri. Hidekiemu zależało na nieznanej dziewczynie bardziej niż na wiosce. To dowodziło, że był cholernie złym kandydatem na kolejnego Mizukage. Było to dla niego żartem, że brali go w ogóle pod uwagę… Że dostrzegali w nim kogoś dobrego, godnego tego cholernego stanowiska. Sam nie wiedział co miało stać się jego celem po Wiosce Liścia, ale coraz częściej nachodziła go myśl, że jego domem wcale nie było Kiri.

    —  W porządku, spokojnie… — Głos Nanao nabrał na łagodności i rozbawionej nucie, jaką dopełnił słaby uśmiech, gdy bez wahania zajął miejsce na jednym ze stojących w pomieszczeniu foteli. —  Chciałem po prostu jakoś pomóc… — Dodał znacząco, prostując obie nogi, a plecy odchylając do tyłu, zaparł na sztywnym oparciu. Dłonie splótł na wysokości pasa, krzyżując palce. —  Wyglądasz jak duch… I ruszasz się wolniej niż wcześniej. —  Nie mógł dostrzec jak kąciki ust Hidekiego drgnęły, ledwie widocznie i tylko na krótką chwilę.

    —  Hn. 

    — Po prostu daj znać, jak będziesz czegoś potrzebował... — Na te słowa szczęki Hidekiego ponownie mocniej się napięły, a spojrzenie drgnęło. I chociaż na niego nie patrzył, wyczuł w głosie bruneta to, że ten się uśmiechnął.

    Nanao spędził u Hidekiego kolejną godzinę. Głównie to brunet mówił, a Doku go słuchał, co jakiś czas odpowiadając mu pół słówkami. Nie powracali już do tematu Ao. Jedynie kroki jakie później rozniosły się po pomieszczeniu były dowodem na to, że jasnowłosy znowu został sam. Drzwi trzasnęły za Nakamurą, a wraz z tym dźwiękiem Doku zrozumiał, że już nic nie powstrzymywało go przed wyruszeniem do Konohy. Potrzeba odnalezienia Shibakuchi przypominała ciężar, który nosił każdego dnia wewnątrz siebie. Nieprzyjemne uczucie, narastającego niepokoju... Jego wnętrzności były ściśnięte.

    Szerokie barki opadły, wraz z głębszym wydechem jaki wydostał się spomiędzy jego nozdrzy. Znowu jedynym co słyszał, był deszcz walący w ściany jego mieszkania. Obracając się, wyciągnął masywną rękę w kierunku leżącego na łóżku, pakunku. Biały materiał w jaki owinięta była broń sprawnie dał się rozwiązać palcom Hidekiego, który sapnął ciężko, gdy opadł na brzeg sofy, siadając na niej z szeroko rozstawionymi nogami. Ściągając jasne brwi, pełne uwagi spojrzenie skupił na dłoni w jakiej, teraz zamiast szmatki trzymał Ukryte Ostrze… Skórzana rękawica była lekka, w paru miejscach poprzecierana. Na ostrzu jakiego widoczny był tylko wystający wierzch, nie było już krwi. Starł ją, podejrzewając, że byłaby ona widokiem, jakiego siostra Shibakuchiego mogłaby nie chcieć widzieć. Tak naprawdę Kirijczyk nie wiedział nawet ile ta dziewczyna mogła mieć lat. Jej brat nie zdążył mu nic powiedzieć, dusząc się własną juchą. Znalezienie jej nie miało stanowić problemu. Konoha w świecie Shinobi uchodziła po wojnie, za miejsce cudowne do życia. Za państwo, gdzie rodzili się bohaterowie – Hideki podejrzewał, że na pewno udzielą mu o niej informacji.

    Mocno zarysowana szczęka mężczyzny poruszyła się. Kołysząc nią raz w jeden bok, raz w drugi, czuł jak mocno była do tej pory zaciśnięta. Napięcie go nie opuszczało, ale zaczynał nad nim panować pomimo myśli, że młoda Shibakuchi mogła okazać się wojenną sierotą, potrzebującą opieki, jakiej on nie mógłby jej zapewnić. Cóż... Większość z nich w tak brutalnym świecie była sierotami. 

    Myślał o młodej Shibakuchi i dziwnej potrzebie odnalezienia jej, jaka się w nim obudziła. Wraz z nią przychodziły również wizje tego co miało dziać się dalej… Bo z jakiegoś powodu Kiri przestawała być miejscem do jakiego Hideki chciałby wrócić. Mężczyzna dźwignął się ociężale ku górze nie zamierzając dłużej roztrząsać myśli jakie krążyły po jego głowie. Pozostawiając je za sobą, dosięgnął do plecaka jaki leżał na kanapie tuż obok i silnym ruchem zarzucił go na siebie. Chwilę później palce ułożone na klamce drzwi, zacisnęły się mocniej. Nie upewniał się co do tego czy wszystko ze sobą miał, bo nie należał do roztrzepanych ludzi. Nie rozglądał się, wolną dłonią sięgając do ciężkiego kaptura jaki opadał mu na plecy, nasuwając go w kolejnej chwili na głowę. Pociągnął za klamkę, a kiedy wyszedł z mieszkania na deszcz, tuż za jego plecami rozległo się trzaśnięcie. W powietrzu wyczuwalna była wilgoć i chłód do których był przyzwyczajony. Kiri nadal pogrążona była we śnie, a Hideki poprawiając wiszący na ramieniu plecak, ruszył w kierunku portu…

_____________________

Cytat: Kaleo -Way Down We Go



15 komentarzy:

  1. Hej!
    Przeczytałam jednym tchem! :)
    Jestem bardzo ciekawa jaki będzie ciąg dalszy.
    Bardzo podoba mi się również Twój styl pisania, bo jest niezwykle niewymuszony, jakby bardzo naturalnie Ci to przychodziło. Super!
    Będę tu regularnie zaglądała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Miło słyszeć takie słowa, zwłaszcza że wkładałam dużo wysiłku w pisanie tego rozdziału :D Stale coś nie pasowało, aż w końcu był gotowy do opublikowania. Kolejny rozdział powoli się piszę, no i mam nadzieję, że faktycznie będziesz zaglądać - bo zapowiada się dużo, zwrotów akcji i przygód!
      Pozdrawiam <3

      Usuń
    2. kłamstwo, nie będzie żadnych przygód xd

      Usuń
  2. W końcu nadrobiłam rozdział i przyznaję, że bardzo mi się spodobał. Jestem ciekawa co się wydarzy po opuszczeniu Mgły i czekam z niecierpliwością na rozwój akcji.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Ważne że w ogóle, niż wcale :>. Wydarzy się na pewno sporo, zwłaszcza że główni bohaterowie w końcu będą musieli się spotkać, ale przede wszystkim, chcemy z Heir ich dobrze przedstawić. Cieszę się że się podobało i mam nadzieję, że kolejne rozdziały wciągną Cię tak samo <3
      Pozdrawiam :>

      Usuń
  3. Rozdział świetny. Masz bardzo lekkie, niewymuszone pióro bez dziwnych dodatków, chociaż przy tym bardzo proste. Przyjemne, ot co.
    Doku. Wydaje się nieco nieprzyjemnym typkiem, ale wierzę, że gdzieś w środku kryje się jakaś iskra, energia przez którą będę w stanie się w nim zakochać. Czekam na moment, kiedy w końcu się w nim to ukarze. Mimo tej gburowatości w bohaterze, czytało się dosyć szybko i zasiało szczyptę zniecierpliwienia co do tego, aż znajdzie swojego płomyka.

    Z pozdrowieniami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Bardzo miło słyszeć takie słowa, bo chociaż pióro wydaje się lekkie, dużo pracuje nad każdym ze swoich postów! Ale skoro tak uważasz, znaczy że dobrze wychodzą :> Tak, zdecydowanie jest ciężkim charakterem do polubienia, ale na pewno Ci się później spodoba, bo to tylko jedna warstwa charakteru z wielu <3 Dziękuję za komentarz, to napędza do dalszego pisania!

      Również pozdrawiam i zapraszam wkrótce, na kolejny rozdział.

      Usuń
    2. "bo to tylko jedna warstwa charakteru z wielu " - bo Doki jest słodką cebulką ❤

      Usuń
  4. Po pierwsze to jestem z Ciebie dumna, bo obie wiemy ile czasu spędziłaś nad tym rozdziałem i ile potu, łez i krwi się nad nim ulało :D
    Poza tym to wiesz, że ja KOCHAM DOKINKA, nawet gdy ma swoje najbardziej gburowate momenty. Szkoda mi go takiego oglądać zmarnowanego, ale to począteeeeeek, jeszcze wszystko przed namiiiii, jeszcze będzie przepięknie. ❤
    Równie szkoda (jak nie bardziej) mi Nanao. Widać, że ciągnie go do przyjaciela, który zafiksował się na punkcie jakiegoś jednego truposza i zapomniał o swoich obowiązkach do chuia xd !!! Podobała mi się bardzo ich rozmowa, z resztą duet Nanao x Doki, to podstawa jak Kayeko x Raiki.
    Nie mogę się doczekać Twojego kolejnego rozdzialiku i większej dawki Dokiego ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Krew, pot i łzy – tak, to doskonale określa pracę nad tym rozdziałem, dlatego satysfakcja z jego opublikowania i twojego komentarza jest tak wielka! <3 Przede wszystkim czekam na Raiku, na to jak się rozwiną i pomimo wielu godzin jakie na to poświęcimy, sądzę, że CHOLERA warto! Twój komentarz zrobił mi dzień i sam fakt, że tak to wszystko postrzegasz. Rozkręcamy się i szalejemy!!!
      A Nanao to inna historia, przecież on powstał znikąd i po prostu, bez problemu skradł nam serca! On i Kayeko, to taki Robin dla Batmana, tylko że oboje są 1000% lepsi, nie mogę się doczekać, aż będę mogła poświęcić mu więcej czasu. Tak samo jak i naszym RAIKU.
      To, skoro ten rozdział mamy za sobą, ja będę wyczekiwać twojego <3

      Usuń
  5. A więc Doku w końcu wyruszył! Aczkolwiek na pewno pomimo pewnych przeszkód, zrobił to wcześniej, niż ja napisałam ten komentarz, ale skomentujmy to milczeniem XD

    Szczerze mówiąc, sama uważam, że Ao zdecydowanie bardziej nadawałby się na Mizukage niż Hideki i wciąż zastanawiam się, dlaczego jest taki ogromny nacisk na to, żeby to właśnie Doku nim został. Co prawda było to nakreślone trochę w tym rozdziale, dzięki czemu bardziej rozumiem sytuację, ale wciąż wydaje mi się to niewystarczające. W sensie nie chodzi o to, że wymagam teraz rozprawki na ten temat, po prostu jest to ważna, jak nie najważniejsza funkcja i przez to wydaje mi się, że kwestia tego, dlaczego to Hideki miałby być tym Kage, powinna zostać bardziej rozwinięta, mimo wszystko.

    Przyznam, że z jakiegoś powodu strasznie irytowało mnie nazywanie Ao per "Jednooki". Jakby, jest to jak najbardziej poprawne od strony faktów, ale po prostu w tekście ciężko się to czytało, przynajmniej mnie, dlatego jeśli ta postać pojawi się w kolejnych rozdziałach, to zastanowiłabym się, czy jednak nie ugryźć tego w inny sposób. Ale to tylko taka luźna sugestia.

    Cieszę się bardzo, że w końcu mogliśmy poznać Nanao! <3 Byłam bardzo ciekawa, kim będzie ta postać i nie mogłam doczekać się jej pojawienia! Już czuję, że najchętniej to bym go wyprzytulała i wyściskała, także wcale nie zdziwię się, jeśli z czasem zostanie jedną z moich ulubionych postaci! W dodatku dobrze wiedzieć, że Doku ma jakieś wsparcie w całej tej sytuacji i może liczyć na przyjaciela.

    Ciekawi mnie bardzo, czy chęć odnalezienia Raikes przez Hidekiego to tylko kwestia tamtej sytuacji z Tejem i obietnicy mu złożonej, czy coś więcej. Myślę, że bardzo dobrze pokazałaś w tym rozdziale świat wewnętrzny Doku i to, z jakimi myślami może się on teraz borykać, mimo że nie zrobiłaś tego tak do końca wprost. Bardzo mi się to podobało! Z drugiej strony decyzja o tym, aby szukać Raikes została przez niego podjęta dość szybko i zastanawia mnie, dlaczego tak się stało, dlatego bardzo chętnie zajrzę jeszcze do głowy Doku. To chyba z tego powodu, że nigdy nie wydawał mi się osobą, która tak po prostu wypełniłaby wolę zmarłego faceta, którego nawet nie znał (but then again, to tylko moja perspektywa).

    Jak zwykle, życzę jak najwięcej weny przy pisaniu kolejnych rozdziałów! Nie mogę się doczekać, jak ta historia się dalej rozwinie. Wszystkiego dobrego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno wezmę pod uwagę ten zwrot, bo przyznam szczerze, że do końca też nie byłam do niego przekonana, chociaż wydawało mi się to w porządku 😊. Każda uwaga się liczy i rozwija, zwłaszcza w moim przypadku. No to, jeśli Nanao ci się spodobał, zapraszam na kolejny rozdział, w całości poświęcony właśnie jemu. Nanao to taki mały rodzynek – do kochania. Uwielbiam go i jest niesamowitą postacią, zwłaszcza w tym opowiadaniu, bo dzięki niemu można poruszyć parę ważnych tematów <3
      Natomiast jeśli chodzi o Dokiego, to cóż – powód dla jakiego tak go ciągnie do Shibakuchi i Konohy będzie odkrywany z kolejnymi rozdziałami, ale na pewno mogę powiedzieć, że jego charakter mocno odstaje od tego jaki był w przeszłości. Jest dojrzalszy, bardziej zmęczony życiem - wiadomo wojna i trauma. Wypalenie, ale to również wielokrotnie będzie poruszane 😊 Także tylko śledzić i obserwować, zwłaszcza gdy już spotka się z Raikes <3
      Bardzo dziękuję, wena zawsze się przyda!!! No i wielkie dzięki za komentarz, na te od Ciebie czekamy z Heir jak na deszcz na pustyni, no bo w końcu Kayeko była kiedyś i jest tutaj częścią życia Raiku <3
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  6. Uh, Ao! Lubię go. +2 punkty do skupienia xD
    Ja także zastanawiałam się pierwszą część tekstu dlatego Ao naciskał, żeby Hidaki przejął urząd. Może chodzi o to, ze tyle lat spędził jako doradca/ochroniarz, ktoś kryjący się w cieniu, ze wystawienie na świecznik jest dla niego wręcz nienaturalne.

    Hideki wyruszył na spotkanie i jestem naprawdę ciekawa co więcej się za tym kryje, jakie tajemnice przed nami skrywacie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Melduje, że przeczytałam! Historia powoli się rozkręca a mi czyta się coraz lepiej, chociaż nadal mój problem z rozróżnianiem imion dalej nie odpuszcza xD

    OdpowiedzUsuń